Ponad dwa miesiące spędzone na ojczystej ziemi. Depresja
przeplatana obojętnością , wkurw, chaos, poczucie bezsensu. Nie tak miało być . Miał być wymarzony dom w cichym miejscu, nieopodal
miasta. Są ściany, okna ,drzwi, szczątkowe meble i dotkliwe poczucie braku
swojego miejsca na świecie. Cisza okazała się pojęciem względnym, tak samo
bliskość i łatwy dostęp do centrum. Ojczysty język, którym posługiwałam się
przecież nieustannie w domu , okazuje się czasem niezrozumiałym zlepkiem słów,
a ziomale urodzeni w tym samym miejscu, wydają się pochodzić z innej planety.
Nie wiem czy człowiek po ponad
10 latach emigracji powinien wracać na stare śmieci, które opuszczał z tak
wielkim zapałem i pośpiechem . Z zawrotnym tempie choć z mniejszym entuzjazmem
minęły lata w tzw obcym kraju, wygoiły się rany wyrządzone przez Polskę . Z
czasem na wakacjach zaczęło mi się nawet
wydawać, że to ,,nowy wspaniały świat” z
gwardią starych , dobrych znajomych . W głowie zaświtała idea powrotu do kraju rozkwitającego na gruzach starej pozbawionej
perspektyw ojczyzny. Tak wiec po
wakacjach wraz ze wspólnikiem
życiowym , pracujemy ze zdwojoną siłą,
bez wytchnienia, wakacji, rozrywek , żeby spróbować pokochać to miejsce od
nowa. I co i jak? Miłość coraz bliża nienawiści .
Czas umyka, odmierzany kolejnymi wydatkami,
załamaniami i kłótniami. Nie wiem czy amerykański optymizm pozostał za oceanem
czy może przegrał bitwę z Krakowskim spleenem ? Może coś jest nie tak z
tutejszą wodą, że po kilku tygodniowym pobycie kąciki ust opadają w dół,
spadają zasoby energii. Niespełna miesiąc temu przybył mi kolejny rok, czyli
obeszłam (bez obchodzenia) tzw.
Urodziny. Dziś zastanawiam się ile mam lat, 35 czy 36? Po chwilowej
amnezji wraca pamięć oczywiście na mają niekorzyść . Chwila nieświadomości,
niepoczytalności? Ostatnio momentów
takich jak ten jest coraz więcej, w tych chwilach często nie rozpoznaję samej
siebie. Złość, rozpacz, , bezsilność,zwątpienie nigdy nie były mi tak bliskie.
Jeszcze w zeszłym roku wrzesień był dla mnie
radosną porą, w której chwile zwątpienia leczy się bieganiem po parku, zdrowym
jedzeniem i lampką…bądź butelką dobrego
wina. W tym roku jesień nadeszła latem , niosąc ze sobą czarne chmury,
które utknęły nad horyzontem mojej głowy. Może dlatego , ze nie mam gdzie
biegać? Bo na mojej nowej ,,niby” wsi
nie ma chodnika, nie ma też lasu ani parku. Widzę czasem kilku samotnych
samobójców biegnących główna drogą, prosto pod koła samochodów pędzących z
niedozwoloną prędkością. Może za jakiś czas zdesperowana pójdę w ich ślady. O
zdrowym jedzeniu w moim lokalnym sklepie nie słyszano, czasem można w nim
znaleźć parę zgnitych bananów i tzw. Włoszczyznę , kilka tęskniących za słońcem
cytrusów.Reszta jest doszczętnie
przetworzona i skrupulatnie zapakowana w kokon puszek, słoików i kartonów.
Zresztą kto zastanawia się na jedzeniem jeśli od wczesnych godzinny rannych
można się napić. Każdy polski sklep ma przerażająco bogaty ,,repertuar”
alkoholowy. Ale przy tym nadmiarze i wszechobecności procentów nawet wino traci dla mnie swój urok i antydepresyjne właściwości.
Nagle zatęskniłam za Starbucks , który za
oceanem zaczął mnie już drażnić swoją wszechobecnością i nachalnością.
Buntowałam się przeciwko zunifikowanej kawie w nieodłącznym papierowym kubku.
Narzekałam, że to miejsce niczym nie zaskakuje , wszędzie wygląda tak samo ,
większość kaw przypomina desery a o filiżankę trzeba się dopraszać i wywoływać
tym samym ogromne zdziwienie bo przecież kawa jest po to by szybko porwać
jednorazowy kubek przesłodzonego napoju i wsiąść do samochodu by jechać dalej
załatwiać swoje codzienne sprawy. Teraz
jednak marzę a o americano z niewielką ilością syropu pumpkin spice pitej w towarzystwie wrześniowego numeru Vogue. Chciałam sobie
stworzyć namiastkę amerykańskiego świata , kupić w Empiku opasły numer modowego
magazynu ale jego cena szybko przywróciłam mnie do polskiej rzeczywistości.
Gazeta za która płaciłam 5$ bądź pożyczałam ją z biblioteki poraziła mnie cena
130 zł. Nic tylko się pociąć zestawem darmowych noży kuchennych dołączonych do
numeru ,,Czterech kątów”. Wróciłam do
własnych czterech ścian bez werandy i stylistyki Elle Decor.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.