niedziela, 21 września 2014

The September Issue

Ponad dwa miesiące spędzone na ojczystej ziemi. Depresja przeplatana obojętnością , wkurw, chaos, poczucie bezsensu. Nie tak miało być . Miał być wymarzony dom w cichym miejscu, nieopodal miasta. Są ściany, okna ,drzwi, szczątkowe meble i dotkliwe poczucie braku swojego miejsca na świecie. Cisza okazała się pojęciem względnym, tak samo bliskość i łatwy dostęp do centrum. Ojczysty język, którym posługiwałam się przecież nieustannie w domu , okazuje się czasem niezrozumiałym zlepkiem słów, a ziomale urodzeni w tym samym miejscu, wydają się pochodzić z innej planety.
Nie wiem czy człowiek po ponad 10 latach emigracji powinien wracać na stare śmieci, które opuszczał z tak wielkim zapałem i pośpiechem . Z zawrotnym tempie choć z mniejszym entuzjazmem minęły lata w tzw obcym kraju, wygoiły się rany wyrządzone przez Polskę . Z czasem na wakacjach  zaczęło mi się nawet wydawać, że to ,,nowy wspaniały świat”  z gwardią starych , dobrych znajomych . W głowie zaświtała idea powrotu do kraju  rozkwitającego na gruzach starej pozbawionej perspektyw ojczyzny.  Tak wiec po wakacjach wraz ze wspólnikiem życiowym , pracujemy ze zdwojoną siłą, bez wytchnienia, wakacji, rozrywek , żeby spróbować pokochać to miejsce od nowa. I co i jak? Miłość coraz bliża nienawiści .
Czas umyka, odmierzany kolejnymi wydatkami, załamaniami i kłótniami. Nie wiem czy amerykański optymizm pozostał za oceanem czy może przegrał bitwę z Krakowskim spleenem ? Może coś jest nie tak z tutejszą wodą, że po kilku tygodniowym pobycie kąciki ust opadają w dół, spadają zasoby energii. Niespełna miesiąc temu przybył mi kolejny rok, czyli obeszłam (bez obchodzenia) tzw.  Urodziny. Dziś zastanawiam się ile mam lat, 35 czy 36? Po chwilowej amnezji wraca pamięć oczywiście na mają niekorzyść . Chwila nieświadomości, niepoczytalności?  Ostatnio momentów takich jak ten jest coraz więcej, w tych chwilach często nie rozpoznaję samej siebie. Złość, rozpacz, , bezsilność,zwątpienie nigdy nie były mi tak bliskie.
Jeszcze w zeszłym roku wrzesień był dla mnie radosną porą, w której chwile zwątpienia leczy się bieganiem po parku, zdrowym jedzeniem i lampką…bądź butelką dobrego  wina. W tym roku jesień nadeszła latem , niosąc ze sobą czarne chmury, które utknęły nad horyzontem mojej głowy. Może dlatego , ze nie mam gdzie biegać? Bo na mojej nowej  ,,niby” wsi nie ma chodnika, nie ma też lasu ani parku. Widzę czasem kilku samotnych samobójców biegnących główna drogą, prosto pod koła samochodów pędzących z niedozwoloną prędkością. Może za jakiś czas zdesperowana pójdę w ich ślady. O zdrowym jedzeniu w moim lokalnym sklepie nie słyszano, czasem można w nim znaleźć parę zgnitych bananów i tzw. Włoszczyznę , kilka tęskniących za słońcem cytrusów.Reszta jest  doszczętnie przetworzona i skrupulatnie zapakowana w kokon puszek, słoików i kartonów. Zresztą kto zastanawia się na jedzeniem jeśli od wczesnych godzinny rannych można się napić. Każdy polski sklep ma przerażająco bogaty ,,repertuar” alkoholowy. Ale przy tym nadmiarze i wszechobecności procentów nawet wino traci  dla mnie swój urok i antydepresyjne właściwości.
Nagle zatęskniłam za Starbucks , który za oceanem zaczął mnie już drażnić swoją wszechobecnością i nachalnością. Buntowałam się przeciwko zunifikowanej kawie w nieodłącznym papierowym kubku. Narzekałam, że to miejsce niczym nie zaskakuje , wszędzie wygląda tak samo , większość kaw przypomina desery a o filiżankę trzeba się dopraszać i wywoływać tym samym ogromne zdziwienie bo przecież kawa jest po to by szybko porwać jednorazowy kubek przesłodzonego napoju i wsiąść do samochodu by jechać dalej załatwiać swoje codzienne sprawy.  Teraz jednak marzę a o americano z niewielką ilością syropu  pumpkin  spice pitej w towarzystwie wrześniowego numeru Vogue. Chciałam sobie stworzyć namiastkę amerykańskiego świata , kupić w Empiku opasły numer modowego magazynu ale jego cena szybko przywróciłam mnie do polskiej rzeczywistości. Gazeta za która płaciłam 5$ bądź pożyczałam ją z biblioteki poraziła mnie cena 130 zł. Nic tylko się pociąć zestawem darmowych noży kuchennych dołączonych do numeru ,,Czterech kątów”.  Wróciłam do własnych czterech ścian bez werandy i stylistyki Elle Decor.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.