poniedziałek, 22 września 2014

Go facebook yourself



Pada a raczej leje, szaro , mgliście, depresyjnie, chyba mnie to cieszy bo mogę bez wyrzutów sumienia siedzieć  i pić drugą kawę, poić się cały dzień czymś ciepłym , mówić, ze jest brzydko i po raz pierwszy nikt nie będzie patrzył na mnie jak na wariatkę.  Upajam się wiec swoim podłym nastrojem, moją  ,,polskością” .

Szukam pracy i ze zdziwieniem przekonuję się , ze po dziesięciu latach wykonywania rozmaitych zajęć , z praktyczną znajomością języka angielskiego- do niczego się nie nadaję. Nie spełniam wymagań pracodawców, którzy chcieliby bym była młodą dyspozycyjną studentką , jednocześnie posiadającą doświadczenie na konkretnym stanowisku, władającą kilkoma językami, odporną na stres, zawrotne tempo i kaprysy szefa supermodelką . Przeraża mnie ten rynek pracy na którym wszyscy muszą być genialnymi robotami wielofunkcyjnymi , w garniturach od Zary i włosami prosto od fryzjera. Tymczasem na ulicy widzę w większości  ludzi z dziesięcioletnimi  telefonami, potarganymi, przetłuszczonymi włosami  i wysyp sklepów z używaną odzieżą . Chyba jedynie te niespełna dwudziestoletnie klony mają siłę wyrywać starym kasę z portfela na firmowe ciuchy, haircut ‘y , iPhony  i laptopy , na których tworzą swoje fantastyczne, rozdęte cv . Czuję się stara i zmęczona bo prawdopodobnie napisanie tej strony zajmuje mi więcej czasu niż niektórym młodym ludziom stworzenie rozdziału pracy magisterskiej.

Do naszego współczesnego świata miewam ambiwalentny stosunek bo życie w nim wymaga ciągłych zmian co często bywa wyczerpujące. Ledwie przyzwyczaję się do tego jak wygląda i działa mój telefon, on prosi o update po którym zupełnie go nie rozpoznaję. Często tęsknie za tym prostym światem bez komputerów, smartphonów , nieznośnej ilości samochodów, czasów w których można było przejść przez życie mówiąc we własnym języku i pracując w jednym miejscu. Teraz wszyscy jesteśmy,, potargani’’ przez tą naszą rzeczywistość dwudziestego pierwszego wieku. Wielu z moich znajomych doświadcza schizofrenii emigranta, nie wiemy gdzie chcemy żyć i jak żyć z kredytem zaglądającym nam co miesiąc do portfela , jak wychowywać dzieci w ciągłej niepewności, zabieganiu i stresie.

Do tego nasze ,,kochane” social media, od których niemal każdy z nas jest choć trochę uzależniony, codziennie bombardują nas nieprawdziwym wizerunkiem naszych znajomych bo na facebooku i instagramie wszyscy odnoszą permanentny sukces. Wszyscy są na nieustających tropikalnych wakacjach, rodzą im się piękne i zdrowe dzieci. Wszyscy jeżdżą drogimi samochodami , do równie drogich sklepów i zjadają super zdrowe lunche a kalorie spalają w fitness klubach ćwicząc jogę bądź grając w squash. Wieczorem wracają do swoich pięknych współmałżonków   i jedzą kolejny wystawny posiłek.

Ach ta moja przewrotność z jednej strony lubię być, jak to się w dzisiejszych czasach mówi, zainspirowana czymś ładnym i pozytywnym z drugiej jednak czasem chciałabym zobaczyć swoich znajomych jako ludzi z krwi i kości ze słabościami i prawdziwym obliczem. Ale być może gdzieś tą swoją realną twarz zgubiliśmy. Zaplątała się  pomiędzy wizyta na blogu Kasi Tusk, ćwiczeniami z Ewa Chodakowską i posiłkiem z Kwestii Smaku bądź Jadłonomi.

Idę zjeść jabłko bo podobno to patriotyczny akt …

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.